sobota, 17 maja 2014

Przepraszam

Wybaczcie mi ludzie że się nie odzywam, ani nic nie dodaje - po prostu jak grom z jasnego nieba spadły na mnie dodatkowe obowiązki - jeszcze do końca maja i przez cały czerwiec jestem w domu i egzystuje przez około 4-5 godzin (zależy głównie od tego czy kładę się spać wcześniej czy też się nie wysypiam ) a obowiązków domowych też mi wcale nie ubyło więc nie mam zbyt wiele czasu na pisanie. Obiecuje jednak że postaram się przez ten czas dodać choć jeden rozdział a później wrócić już do normalnego pisania.

Dziękuję wszystkim czytelnikom za cierpliwość i wyrozumiałość. Wyjątkowo jeśli ktoś jest zainteresowany powiadomieniem o następnej notce z rozdziałem to można napisać do mnie na gg - 32401376.

Do usłyszenia mam nadzieję wkrótce.

sobota, 5 kwietnia 2014

Zapach Krwi

Witajcie kochani, dziś będzie - tak jak obiecywałam - mały bonus. A mianowicie w podzięce za waszą cierpliwość i wyrozumiałość postanowiłam przybliżyć wam nieco postać Azarha.

Opowiadanie na razie zostanie zamieszczone tutaj. Robię to bo blog na którym mają się pojawić dodatki, mapy, opisy ras etc. jest jeszcze nie gotowy.

Zanim przejdziemy jednak do konkretów - chcę podziękować wam bardzo serdecznie. Mam oczywiście na myśli wszystkich czytelników, ale także dwie osoby które bardzo mocno mnie wspierają w dążeniu do stworzenia tej historii - a mianowicie moją edytorke - Karo, a także dobrą duszę Firello.

Poza tym oczywiście specjalne podziękowania należą się wszystkim tym którzy komentują i piszę tu nie tylko o komentarzach na blogu - a przede wszystkim o tych ciepłych słowach od znajomych które nakręcają mnie i zachęcają do dalszego działania.

No i ostatnia informacja - NASTĘPNA NOTKA pojawi się za dwa tygodnie, jeśli uda mi się wszystko zrobić zgodnie z planem to znajdzie się w niej kolejny - tym razem już trzeci rozdział.

A teraz zapraszam już na zapoznanie się z opowiadaniem:


Zapach Krwi

Kolejne uderzenie osłabiło szarego wilka. Zwierzę walczyło coraz zacieklej, choć zdawało sobie sprawę z tego, że raczej nie uda mu się wydostać z zasadzki. Po raz kolejny odskoczyło unikając ciosu, lecz niestety jego oprawcy spodziewali się tego i kolejne, tym razem znacznie mocniejsze uderzenie, powaliło ich ofiarę. Olbrzymi mężczyzna z wielką wprawą skrępował wilka, kilkukrotnie sprawdzając czy wszystkie więzy są dostatecznie mocno zaciągnięte.
Ardo – bo tak nazywał się olbrzym – uniósł skrępowanego drapieżnika i uśmiechnął się tępo do swego towarzysza.
– Duży i silny. Kaila dużo za niego zapłaci.
Drugi, dużo niższy mężczyzna skrzywił się, słysząc imię swego pracodawcy. – Oby, mam ochotę na ciepłe łóżko i posiłek inny, niż korzonki.
Wilk całkowicie otrzeźwiał i słysząc słowa łowców, znów zaczął się wyrywać, cicho skomląc. Ardo nie przejął się tym jednak, wzmocnił uścisk i skierował się w stronę wozu. Zwierzę niemal cały czas przytrzymywały silne dłonie Ardo. Dopiero po kilku godzinach wilk dał za wygraną i przestał się miotać, mimo tego uścisk nie zelżał. Dumne stworzenie z chwili na chwilę wcale się nie uspokajało, wręcz przeciwnie: strach w jego sercu wzrastał wraz z oddalającym się lasem i zapachem jego watahy. Podróż trwała niemal cały dzień, lecz dla wilka wydawała się ona wiecznością. Gdy w końcu niewielki wóz zaprzężony w starą klacz zatrzymał się, uścisk na jego karku zelżał.
Ardo jednym susem zeskoczył z trzeszczącego pod jego ciężarem pojazdu i ukłonił się nisko przed stojącym tuż obok mężczyzną.
– Panie Kaila, mamy kolejny okaz. Silny samiec, zwierzęco-kształtny wilk z klanu Zorzy.
– Zobaczmy, co udało ci się upolować, Ardo. A jak tam Daro? Był grzeczny?
Pytanie wyszło z ust mężczyzny gdy wszedł już na wóz.
– Nawet pomógł mi zwieść wilczka. Przydał się.
Wilk zawarczał, gdy tylko znów poczuł dłoń mężczyzny na swoim karku. Nie widział go, ale czuły węch pozwalał mu wyczuć charakterystyczny, przesiąknięty krwią zapach mężczyzny. Zwierzę zaskomlało, czując także silny uścisk dłoni na swej tylnej łapie.
– Ma silnie rozwinięte mięśnie i widać, że się dobrze odżywiał. Spisałeś się Ardo, z takiego wilczka mogą być jeszcze spore pieniądze. Zabierz go do boksu, możesz go zamknąć z naszą gwiazdką.
Daro, który dotychczas nie brał udziału w rozmowie, spojrzał z zainteresowaniem w stronę swego chlebodawcy. – Szczeniak znów coś nabroił?
– Pogryzł tresera i zabił tego nowego... tego, co tak ciągle jęczał...
Daro skinął tylko głową i odwrócił się w stronę obozu. Ardo schwycił swą zdobycz i pomaszerował tuż za nim w stronę wielkiego budynku, wyróżniającego się na tle pozostałych. Olbrzymi barak był przechowalnią. W nim to, za zamkniętymi drzwiami, znajdowały się rzędy klatek. Większość z nich była pusta, tylko te największe znajdujące się w najdalszej części były niemal zawsze pełne. Daro skierował swe kroki w kierunku jednej konkretnej i uśmiechnął się krzywo, widząc swego podopiecznego śpiącego na pryczy.
– Azarh, co Araya ci zrobił, że go zabiłeś?
Młodzieniec nie otworzył oczu, tylko wyprężył się i uśmiechnął delikatnie.
– Jęczał, jaki to Pan Daro jest dla niego niedobry, więc skróciłem jego cierpienia.
– A treser?
– Chciał mnie powstrzymać, więc odgryzłem mu rękę.
Daro tylko westchnął i otworzył klatkę, a jego olbrzymi towarzysz wrzucił do środka niesionego przez siebie wilka i uśmiechnął się do jego współwięźnia.
– Rozwiążesz go dla mnie, młody?
Azarh wzruszył tylko ramionami i odwrócił swą twarz w kierunku olbrzyma. Od niechcenia uniósł powiekę jednego oka i swym srebrzystym spojrzeniem zlustrował mężczyznę i jego ofiarę.
– Jeśli twój brat zostanie w obozie, to mogę być miły.
Ardo uśmiechnął się przyjaźnie do leżącego na pryczy młodzieńca. – Założę się, że Pan Kaila zgodzi się, jeżeli go o to poproszę – po tych słowach olbrzym wyszedł z klatki, zaś Daro zamknął ją i oddalił się ze swym towarzyszem.

Azarh widząc, że jego "opiekunowie" już zniknęli w oddali, westchnął cicho i zerknął na leżące na ziemi stworzenie. Powoli wstał i swymi pazurami rozerwał więzy. Wilk warknął i odskoczył od swego nowego towarzysza. Ten zaś nic nie robiąc sobie z jego reakcji, ponownie położył się na pryczy i przymknął oczy.
– Powinieneś się uspokoić. Jak będziesz się za mocno rzucać, to skończysz jako posiłek dla nowych.
Wilk usiadł w kącie klaty i spoglądał nieufnie na swego towarzysza. Azarh nie zwracał na niego najmniejszej uwagi, zdawał się spać, rozwalony na swojej pryczy. Nieufne zwierzę czujnie błądziło wzrokiem po otoczeniu i powoli zaczęło się zbliżać do swego współwięźnia, starając się uchwycić jego zapach. W końcu dotarł do swego celu i trącił nosem dłoń młodzieńca, a ten tylko uśmiechnął się na ten gest. Bestia odsunęła się i usiadła na środku celi, a po chwili w jej miejscu znalazł się silny mężczyzna. Zwierzęco-kształtny siedział na ziemi po turecku, nagi, o ciemnej skórze pokrytej rozlicznymi bliznami. Jego dłonie nerwowo kierowały się w stronę ciemnoszarych dredów, a złociste oczy wpatrywały się w leżącego na pryczy młodzieńca. Azarh nawet na niego nie spojrzał, wyjął spod pleców kawałek skóry, na której zwykł leżeć i rzucił ją w kierunku wilka.
–  Nie pochodzisz z żadnej z okolicznych watah....
Pytanie zadane przez zwierzęco-kształtnego sprawiło, iż Azarh odwrócił twarz. Srebrzyste tarcze natrafiły na złociste tęczówki rozmówcy.
– Nie jestem wilkiem, nie mam watahy...
– Ale...
– I tobie też radzę zapomnieć o swoim dawnym stadzie. Tu nie ma Tianich, Shenów, ani Altaich. Są tylko bestie trenowane do walk na arenie. Im szybciej to pojmiesz, tym większą szansę na przeżycie posiądziesz.
– Jak możesz tak mówić, nie chcesz być wolny?
– A czym jest twoja wolność, wilku? Ciągłą ucieczką przed kłusownikami, podporządkowaniem się alfie bez pewności, czy przetrwasz kolejny dzień. Tak naprawdę nie różni się to niczym od życia tutaj.
– A mimo to zabiłeś szczenię i zaatakowałeś tamtego mężczyznę.
– Wolność, niewola... Ja nie widzę różnicy, gdziekolwiek jesteś, musisz walczyć o swoje, a prędzej czy później ulegasz silniejszemu, zawsze tak jest.
– Tiani...
– Nie przyjmą szczeniaka wychowanego w niewoli, nieważne jak piękna byłaby to idea. Zresztą, ci którzy uciekają, kończą jako karma. Może tobie niemiłe jest życie, ale ja wolę jeszcze się z nim nie rozstawać.
Mężczyzna nie odpowiedział. Doskonale znał przykłady szczeniąt wychowanych przez ludzi, a one nigdy nie były w stanie przystosować się do życia poza kratami. Zawsze zbyt hałaśliwe, zbyt ufne i nazbyt wymagające. Nikt już nawet nie próbował im pomóc.

Z nadejściem zmroku w baraku zrobiło się strasznie tłoczno i duszno. Większość zwierzęco-kształtnych niewolników została zamknięta w klatkach. Nieliczni, oswojeni do tego stopnia, że nie próbowali już nawet uciekać, spali na posłaniach w centralnej części baraku. Tiani z uwagą przyglądał się młodzieńcowi, który dotychczas leżał spokojnie nie przejmując się niczym. Teraz zaś siedział na pryczy i czujnie wpatrywał się w tłum. Widząc jego zdenerwowanie, zwierzęco-kształtny mimo woli przemienił się z powrotem w wilka i czujnie obserwował otoczenie. Wkrótce poczuł znajomy zapach i spojrzał niepewnie na młodzieńca, a ten zaś zerknął w jego kierunku i cicho wyszeptał: jak chcesz przeżyć, to uważaj.
Do krat nie podszedł nikt inny, jak tylko sam Kaila. Oparł się o nie i przez chwilę przyglądał  obydwóm istotą siedzącym w klatce, po czym jego wzrok całkowicie skupił się na młodzieńcu leżącym na pryczy.
– Podobno chcesz, abym zrezygnował z nowego mięsa...
Azarh wzruszył tylko ramionami.
– Chcę wyjść z klatki, czy to tak trudno pojąć?
– W obozie jest wielu, innych którzy mogliby się tobą zająć...
Młodzieniec warknął i po raz pierwszy od przybycia tamtego mężczyzny, w jego głosie można było usłyszeć lekceważenie.
– Te panienki nie byłyby w stanie przeżyć na arenie, a ty oczekujesz, że mnie upilnują? Nie potrzebne mi głaskanie po plecach!
Ostatnie słowa wykrzyczał w twarz stojącego za kratami człowieka. Gdyby nie klata, bardzo możliwe, że doskoczył by do samego gardła Kaila. Mężczyzna jednak nie przejął się tym. Uśmiechnął się krzywo i spojrzał we wściekłe, srebrzyste oczy.
– Wiesz, że gdybym nie zarabiał tyle na twoich walkach, już byś nie żył? Daro zostanie w obozie, ale nie po to aby się z tobą cackać, a cię ukarać. I niech będzie to lekcja dla ciebie i twojego współlokatora.
Gniew Azarha stopniał w jednym momencie, gdy usłyszał kto będzie mu wymierzał karę. Niechętnie zadrżał, a w chwili, kiedy mężczyzna odszedł, skulił się na pryczy, nie ukrywając już swego strachu. Gdy jego towarzysz zmienił się w człowieka, podszedł do niego, nie wiedząc do końca czy bardziej chce znać powód strachu, czy też pocieszyć młodego wilka.
Młodzieniec nie zareagował na współlokatora. Leżał skulony, nasłuchując przyjścia swego kata. Wkrótce usłyszał dźwięk otwieranych drzwi od klatki. Drugi wilk też to zauważył. Gdy tylko Daro przekroczył próg klaty, przemienił się ponownie w wilka i rzucił na tresera. Mężczyzna zachował spokój i pozwolił, by zwierzę zaatakowało. Wilcze kły wbiły się w jego prawą dłoń, lecz on nie przejął się tym wcale. Szybko powalił zwierzęco-kształtnego i założył mu kaganiec na pysk, po czym położył wciąż walczącą bestię na pryczy.
– Ardo, uspokój nieco nowego, sam zajmę się Azarhem – powiedział, wstając z pryczy przy której siedział już olbrzym, przytrzymując wciąż warczącego i szamocącego się wilka. Daro nie spojrzał nawet na młodzieńca. Wyszedł z klatki i od razu skierował się do wyjścia. Azarh momentalnie wstał z pryczy i powlekł się za nim.  W tym samym czasie Ardo ściągnął już kaganiec z wilczego pyska. Wilk wciąż warczał, ale nie atakował, pamiętając wciąż jak sprawny i silny jest stojący przed nim olbrzym. Dobrze wiedział, że bez planu nie ma szansy na ucieczkę. Ardo zaś wycofał się wciąż obserwując zwierzę, aby po chwili wrócić do klaty z misą pełną przyjemnie chłodnej wody.
– No dalej, powinieneś się napić i nieco wzmocnić.
Wilk nieufnie spoglądał na wodę i stojącego przy niej mężczyznę. Pomimo pragnienia nie miał chciał niczego od tego człowieka. Wolał już umrzeć. Na jego nieszczęście Ardo nie miał zamiaru mu na to pozwolić. Wielkolud westchnął i postawił miskę na pryczy przed zwierzęco-kształtnym. Gdy i to nie pomogło, podszedł do bestii i przytrzymał ją, delikatnie mocząc wilczy pysk w bali. Zwierzę warknęło po czym zaczęło zlizywać okapującą z pyska wodę. Nawet nie zdawało sobie sprawy, jak bardzo było spragnione. Nieufność do człowieka odeszła na drugi plan zastąpiona pragnieniem. Ardo uśmiechnął się mimowolnie widząc, jak wilk łapczywie pije zaoferowaną mu wodę. Zmniejszył nacisk, choć wciąż trzymał zwierzę. Pamiętał dobrze, jak Daro kiedyś został zaatakowany przez wilczę szczenie, któremu zbyt szybko zaufał. Na szczęście brat olbrzyma był na tyle doświadczony, by wyjść z tej sytuacji niemal bez szwanku. Ardo jednak nie miał zamiaru sprawdzać, czy ma tyle szczęścia co Daro.
Gdy zwierzę przestało, pić odłożył miskę i wciąż przytrzymując wilka jedną dłonią, drugą zaczął sprawdzać jego stan. Ledwie jednak udało mu się zacząć, gdy bestia leżąca obok niego zmieniła się w nagie ludzkie ciało.
– Zostaw mnie! –  warknęła głośno na swego oprawcę.
Ardo uśmiechnął się tylko, odgarniając dredy opadające na twarz leżącego na pryczy mężczyzny.
– Nareszcie się przemieniłeś! –  powiedział z radością w swym głosie. –  Jak się czujesz?
Wilk znów warknął i zaczął się wyrywać. Ardo zabrał rękę z pleców mężczyzny i pozwolił mu usiąść. Zwierzęco-kształtny spojrzał na niego spod byka i warknął tylko. Dopiero po chwili, gdy uśmiech z twarzy olbrzyma nie znikał, znów przemówił. –  Co chcecie ze mną zrobić?
Wyraz zadowolenia na twarzy wielkoluda nieco zbladł. Usiadł na pryczy naprzeciw i spojrzał w złote oczy wilka.
– Twój los zależy od woli Kaila. Może cię sprzedać, albo przerobić na karmę. Możesz też zostać oddany pod stałą opiekę treserów i walczyć na arenie, jak Azarh.
– On teraz...
Olbrzym ponownie uśmiechnął się ciepło do zwierzęco-kształtnego.
– Jeśli pozwolisz mi założyć obrożę, to możemy zobaczyć, jak sobie radzi.
Wilk stężał i spojrzał nieufnie na mężczyznę.
– Nie ma innej metody?
– Jeśli mi obiecasz, że będziesz grzeczny, to pozwolę ci iść bez smyczy, ale obroża musi być.
– Co ci da sama obroża?
– Jest magiczna. Nie możesz opuścić terenu obozu mając ją na sobie.
Zwierzęco-kształtny skrzywił się. Taka parodia wolności nie odpowiadała mu wcale, lecz dłuższe siedzenie w klatce nie pomoże mu się stąd wyrwać.
– W porządku... –  odpowiedział, wciąż przypatrując się wielkoludowi.
Ardo powoli wstał i nieśpiesznie wyciągnął czarną obrożę ze spodni. Ostrożnie podszedł do przemienionego wilka i nałożył ją na kark nie zaciskając jej zbyt mocno. Gdy skończył, ściągnął swą płócienną koszulę i podał wilkowi.
– Paradowanie nago po obozie nie jest dobrym pomysłem, szczególnie po zmroku.
Wilk wyszczerzył się i sięgnął po podaną mu wcześniej przez Azarha skórę.
– Nie jestem tresowaną małpą, nie założę tego.
– Jesteś całkiem ładny... Jak Kaila cię takiego zobaczy to na pewno skończysz sprzedany jako zabawka. Nie chcesz chyba by ludzie cię dotykali...?
Tiani wyrwał materiał z rąk mężczyzny i założył go na siebie, krzywiąc się z obrzydzeniem. Olbrzym widząc go odzianego wyszczerzył się radośnie i otwarł drzwi od klaty.

Kolejne uderzenia batem dotykały opalonej skóry młodzieńca i pozostawiały po sobie krwawe ślady. Kaila patrzył z radością na cierpienie młodego wilka. Nigdy nie przepadał za Azarhem, ani za jego opiekunem. Daro był dobry w tym co robił, ale miał nieprzyjemną manierę spoglądania na niego z góry, co drażniło Kaila. Wiedział, że młody treser niechętnie karze swego podopiecznego i to napawało go jeszcze większą radością, niżeli sam ból zwierzęco-kształtnego. Wielokrotnie musiał sobie przypominać ile ten malec jest wart, inaczej już dawno kazałby go zabić.
Daro pomimo gorącej nienawiści jaką czuł do siebie, był całkiem skupiony na biczowaniu swego podopiecznego. Nie mógł uderzać zbyt lekko, bo Kaila nakazałby powtórkę, uderzeń nie mogło też być zbyt mało. Gdy Azarh w końcu się złamał i upadł na kolana, Daro miał już wszystkiego dość. Liczył w myślach kolejne ciosy, gdy usłyszał za sobą warkot wilka i potężny głos swego brata.
– Nie podchodź, on go nie skrzywdzi.
Daro chciałby wierzyć w to równie mocno, co jego krewniak. Niechętnie uderzył wilka po raz ostatni i spojrzał na Kaila. Ten zaś z perfidnym uśmieszkiem podszedł do skatowanej istoty i kopniakiem przewrócił ją na brzuch.
– Następnym razem uważaj co mówisz piesku. Jeżeli to się jeszcze powtórzy, to rozkażę wyrwać ci wszystkie zęby, a następnie wyślę do burdelu.
Azarh nie zareagował, ledwie słysząc słowa, które były do niego wypowiadane. Jednak gdy tylko poczuł zapach Daro i jego dłonie delikatnie obejmujące go w pasie, od razu syknął i uśmiechnął się delikatnie. –  Przepraszam, powinienem... bardziej uważać na słowa...
Mężczyzna tylko westchnął cicho i wziął na ręce osłabionego chłopca.

Gdy Azarh ponownie odzyskał przytomność leżał, w niewielkiej izbie, ciaśniejszej niżeli jego klatka. W całym pomieszczeniu mieściły się zaledwie dwa ustawione blisko siebie łóżka i niewielka szafka, która zawierała cały dobytek braci. Młodzieniec syknął czując pieczenie w okolicach pleców.
– Jak cię czujesz? –  głos Daro był jak zawsze chłodny, lecz dla zwierzęco-kształtnego jasnym było, że maskuje on w ten sposób poczucie winy.
– Przepraszam...
– Nie przepraszaj. Żadnemu z nas nie poprawi to nastroju.
Młody wilczek nie odpowiedział. Cierpliwie leżał, czekając aż jego pan skończy się nim zajmować. Gdy dotyk zręcznych dłoni Daro zniknął, próbował wstać.
– Zostań. Jeśli wrócisz do klatki, może wdać się zakażenie. Kaila pozwoli ci tu wypocząć, Ardo na pewno uda się to załatwić.
Młodzieniec skinął lekko głową i położył się ponownie, a mężczyzna widząc to, pogłaskał go delikatnie po głowie.
– Nie martw się, dziś i tak spędzę całą noc na patrolu, ale jest tu ktoś, kto z pewnością dotrzyma ci towarzystwa.
Po tych słowach wycofał się, a jego miejsce zajął Tiani, który dopiero dziś dotarł do obozu. Uklęknął przy łóżku młodzieńca i spojrzał na niego swymi złotymi ślepiami.
– Nadal nie widzisz różnicy pomiędzy własnym stadem, a tym miejscem? Ten człowiek właśnie...
– Uratował mi życie... –  wyszeptał ledwo słyszalnie Azarh. Gdy nie dostał odpowiedzi, odwrócił się na bok i spojrzał na zaskoczonego wilka. –  Wiem, że to może wydawać się dziwne, ale gdyby tego nie zrobił, Kaila oddałby mnie innym treserom. Praktycznie każdy z nich ma swój własny powód, aby mnie poważnie uszkodzić lub zabić. Gdyby Daro nie było dziś w obozie, czekałby na mnie los znacznie gorszy od tego. To tylko kilka zadrapań w porównaniu z tym, co dzieje się na arenie.
– To człowiek...
– Tak, ale jako jedyny w tym obozie traktuje nas na równi z sobą. Gdyby mógł, to nie zostałby tu ani godziny dłużej...
Wilk spojrzał z niedowierzaniem na młodzieńca. –  Mógł....?
– To... jeśli będzie chciał to sam ci powie... ja nie mogę.
Tiani nie naciskał. Oparł swą twarz o przedramiona i odruchowo przybrał swą wilczą formę, tym samym wywołując śmiech u młodzieńca.  Zbyt wielka koszula Ardo nie leżała dobrze na jego ludzkiej formie, zaś w wilczej był w stanie całkowicie się w niej zakopać. Wilk warknął tylko i wyplątał się z szarego materiału, po czym wskoczył na wąskie łóżko kładąc przy młodzieńcu, a ten objął go wtulając się w ciepłe futro i powoli odpływając w sen.
W takiej pozycji zastał ich Ardo wchodząc do pokoju. Posmutniał na widok swej koszuli leżącej na ziemi. Miał nadzieję, że wilk ją przyjmie. Zwierzęco-kształtny mógł być w obozie od niedawna, ale olbrzym zdążył go już polubić. Jeszcze chwilę temu miał złudną nadzieję, że jest to uczucie odwzajemnione, ale niestety, w jego głowie niczym echo, brzmiały słowa brata: "Jeśli zwierzęco-kształtny przemieni się wraz z ubraniem, to oznacza, że zaakceptował je jako cząstkę siebie, a jeśli należało ono wcześniej do ciebie, to znak, że ci zaufał."
Olbrzym podniósł szary materiał z podłogi i uśmiechnął się smutno spoglądając na wilka. Przecież wciąż mógł spróbować. Położył koszulę na łóżku obok zwierzęco-kształtnych i sam opadł na drugie, należące do niego posłanie.

Poranek nastał niezwykle szybko dla czuwającego wilka. Gdy olbrzym wstał, sam też  postanowił rozprostować swoje łapy. Zeskoczył z łóżka, sprawiając że na wciąż zaspanej twarzy Ardo pojawił się uśmiech.
– Ubierz się i zobacz z Daro, ma na ciebie czekać na polach za domkami.
Wilk spojrzał na człowieka niepewnie, zastanawiając się przez chwilę, co zrobić, lecz ostatecznie przybrał swą ludzką formę i sięgnął po koszulę. Nie chciał ulegać, ale ciekawość wzięła górę. Musiał na własne oczy zobaczyć, jakim człowiekiem był kat Azarha.
Tiani znalazł Daro na polach. Pomimo niskiego wzrostu, był doskonale zauważalny w grupie trenujących osób. Mężczyzna widząc go, od razu skierował swe kroki w kierunku pobliskiego lasu. Zatrzymał się na samym jego skraju i usiadł na powalonym pniu oczekując na wilka. Zwierzęco-kształtny dotarł na polanę chwilę później, stanął przed człowiekiem i zaczął przyglądać mu się nieufnie. Daro miał zamiar przemówić, lecz nim udało mu się wypowiedzieć choć słowo, człowiek stojący przed nim zmienił się w bestię i skoczył w kierunku jego gardła. Mężczyzna momentalnie odskoczył, chwytając skomlące zwierzę i wyciągając je spomiędzy leśnego runa. Zwierzę oddychało ciężko, warcząc na stojącego nad nim mężczyznę. Chciał się ponownie na niego rzucić, ale zaciskająca się na jego karku obroża uniemożliwiała mu ruch.
– Spokojnie. Pozwól sobie pomóc.
Wilk niechętnie uspokoił się, nadal nieufnie zerkając na człowieka, lecz pozwolił mu na przeniesienie go na polanę. W chwili gdy znalazł się po drugiej stronie od razu poczuł się znacznie lepiej. Warknął i odsunął się od mężczyzny, przemieniając się w miejscu w którym pozostawił koszulę Ardo. Wciąż obserwując mężczyznę zarzucił na ramiona obszerny materiał.
– Czy już uspokoiłeś się na tyle, abyśmy mogli normalnie porozmawiać?
Wilk tylko warknął w odpowiedzi i usiadł na trawie, wciąż uważnie obserwując swego towarzysza.
– Uznam to za „tak”... Rozumiem, że sytuacja, w której się znalazłeś nie jest zbyt ciekawa, ale jeśli mnie wysłuchasz, to najdalej za trzy miesiące będziesz w stanie wrócić do swojego stada.
Zmiennokształtny spodziewał się po mężczyźnie wszystkiego, prócz nie takiego oświadczenia.
– Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał nieufnie.
– Wystarczy, że będziesz się mnie względnie słuchał i nie nadepniesz komuś bardziej wpływowemu na odcisk.
– Dlaczego?
Złote spojrzenie skrzyżowało się z ciemnobrązowymi tęczówkami mężczyzny. Był dla niego zagadką, nie naciskał, nie obiecywał, mówił jak wygląda sytuacja i pomimo tego jak został powitany przez wilka, nie próbował go skrzywdzić.
–  Bo wolę takie rozwiązanie od niepotrzebnego zabijania.
Wilk przekrzywił twarz, jakby chcąc sprawdzić, czy z innej perspektywy ten niewielki mężczyzna będzie wyglądał tak samo. Obserwował go przez chwilę, po czym stwierdził:
– Nie chcesz tu być...
– Nie.
– Więc czemu?
– Wszyscy nosimy obroże, nawet jeśli ich nie widać. Ty byłeś dotychczas związany ze swoim stadem i to, w którą stronę się kierowałeś, było uzależnione od alfy... i potrzeb stada. Ja także noszę swoją obrożę która związała mnie z tym miejscem. Dopóki ta więź istnieje, muszę się podporządkować.
Tiani skinął głową i przez chwilę rozmyślał, po czym ponownie skierował swój wzrok na mężczyznę.
– Jak mogę się stąd wyrwać?
Daro słysząc te słowa uśmiechnął się krzywo i wstał z pnia, klękając w trawie, naprzeciw wilka.
– Najpierw nauczysz się zabijać dla przyjemności i staniesz na arenie. Następnie zarobisz na tyle dużo, abym mógł opłacić walkę. Po czym przegrasz, a opłacony przeze mnie sędzia ogłosi twoją śmierć. Wtedy będziesz teoretycznie martwy, a więc też i wolny, wrócisz do stada i zabierzesz je jak najdalej od tej części wyspy.
– Jestem Tiani, potrafię zabijać.
Daro wstał z ziemi i spojrzał w kierunku lasu.
– Tylko jako zwierzę. By wygrać na arenie potrzeba ci czegoś więcej. Jak nazywało cię twoje stado?
– Jestem Arai na`fer z klanu Tiani z północy Nogur, zwanego Wilkami Zorzy.
Mężczyzna skinął tylko głową nie spoglądając w stronę rozmówcy.
– Dobrze więc, jednak dopóki tu żyjesz zapomnij, o pełnym tytule... Arai.

– Jak tu trafiłeś?
Azarh spojrzał na leżącego na przeciwnej pryczy Tiani. Wrócili do celi przeszło dwa tygodnie temu, lecz zajęci treningiem, pilnując się nawzajem, aby komuś nie podpaść, nie mieli zbyt wiele okazji do rozmów. Teraz, gdy Daro zajmował się nowym podopiecznym, pierwszy raz mogli spokojnie porozmawiać.
– Miałem kilka lat. Daro podejrzewa, że moja matka była niewolnicą i komuś nie chciało się wychowywać wilczego bękarta, więc mnie oddał. Byłem jeszcze bardzo mały, podobno  rozrabiałem i kogoś pogryzłem. Kaila chciał mnie zabić, ale Daro nie pozwolił na to. Przygarnął mnie i wychował. Po trzech latach po raz pierwszy byłem na arenie. Od tamtego czasu minęło już siedem lat.
– Więc nie pamiętasz niczego poza obozowiskiem?
– Nie, choć Daro wiele mi opowiadał o życiu na wolności. Kiedyś, w północnym Labell żyło stado. Podobno mieszkał z nimi przez jakiś czas. Ja... nie wiem, czy przetrwałbym na wolności, ale wiem, że jemu brakuje tej dawnej swobody. Może i nie on siedzi w klatce... ale... to jak z tymi obrożami: sprawiają tylko pozór wolności.
Arai skinął tylko głową i owinął się szczelniej w skórę, poprawiając zwiniętą pod głową szarą koszulę. Był tu już od ponad trzech tygodni, lecz wciąż nie potrafił zaakceptować przynależności do tego miejsca. Gdy miał obrożę, mógł poruszać się niemal całkowicie swobodnie, lecz ta pozorna wolność drażniła go jeszcze bardziej, niżeli zamknięcie w klatce. Miał tylko nadzieję, że Daro mówił prawdę i wkrótce nadejdzie dzień, gdy będzie znów wolny.
Rozmyślania przerwał mu wściekły ryk bestii.
Do baraku wprowadzono zwierzęco-kształtnego w jego naturalnej postaci. Olbrzymi czarny kot  był ciągnięty na smyczy przez dwójkę mężczyzn. Tuż za nimi kroczył Daro. Tiani pierwszy raz widział mężczyznę tak poruszonego: jego opalona skóra zbladła, a w oczach czaiła się panika. Wyprzedził prowadzących bestię mężczyzn i otworzył klatkę, którą zajmowały wilki.
– Azarh, Arai, musicie zwolnić klatkę...
– Co...
– Nowa rzuciła się na syna Kaila, jak chłopak nie przeżyje, to mamy przesrane.
Azarh schwycił skórę, na której zwykł się wylegiwać i opuścił klatę jako pierwszy. Arai wyszedł za nim, wracając się jeszcze, by zabrać zbyt wielką koszulę; choć nigdy nie przyznałby się do tego przed olbrzymem, to od kilku dni mógł się swobodnie w niej przemieniać. Przy wyjściu Daro założył na jego szyję czarną obrożę. Wilk czuł, jak zwykle precyzyjne ręce mężczyzny trzęsą się i pocą przy tak prostej czynności.
Gdy tylko klatka była pusta, mężczyźni zaciągnęli olbrzymie zwierzę do środka i zamknęli je w środku z wielką ulgą malującą się na ich twarzach.
Azarh i Arai rozłożyli skóry na uboczu, z dala od klatek i innych oswojonych niewolników. Młodzieniec jednak nie położył się na swoim miejscu, tylko zaczął uważnie rozglądać.
– Powinniśmy odpocząć...
– Śpij. Z powodu tej bestii Daro może mieć spore kłopoty. A wiesz, na kim Kaila najchętniej wyładowuje gniew?
– Ukarze nas za coś, czego nie zrobiliśmy?
Młody wilk prychnął, rozglądając się uważnie na wszystkie strony. – Nie odważy się zrobić tego oficjalnie, ale jeśli któregoś z nas spotka jakiś nieprzyjemny wypadek, to uwierz mi, będzie z tego powodu zachwycony. Może i jesteśmy jego żyłą złota, ale ten bezmyślny szczeniak, to jego syn.
– Słyszałem, że zrozpaczeni ludzie nie myślą logicznie. Więc to prawda?
Azarh zaśmiał się cicho. spoglądając na swego towarzysza ze smutnym półuśmiechem. –  Kaila to bydlak, który potrzebuje pretekstu. Daro od dawna był jego solą w oku, więc teraz postara się uderzyć w jego czuły punkt. Mam tylko nadzieję, że skieruje swój gniew na nas...

Noc nie przyniosła więcej niespodziewanych zdarzeń. Gdzieś w połowie Azarh obudził Araia, aby ten przejął wartę. Do świtu nikt nie wkroczył do baraków. Poranek też niewiele różnił się od innych. Ardo przyniósł wilkom posiłek i powiedział, gdzie spotkają Daro. Był nieco mniej wesoły, niżeli zazwyczaj, ale widok Araia chowającego jego dawną koszulę pod skórę nieco poprawił mu nastrój.

Tiani spotkali się z Daro zaraz po posiłku.
– Chłopak nie żyje. Co gorsza, wiem już co zaplanował Kaila.
Azarh słysząc te słowa rozejrzał się nerwowo, nie zauważył jednak by ktoś odważył się zbliżyć do ich terenu. Nie wyczuwał także obcych zapachów, co go uspokoiło.
– Kto?
– Za tydzień mają odbyć się walki na Arenie. Zaplanowane było, że ja i Ardo zabierzemy was na nie, nagle jednak Kaila stwierdził, iż Ardo będzie potrzebny...
– Czy on do reszty zgłupiał? Równie dobrze mógł kazać wam odejść...
– Jest zbyt głupi. Ma nadzieję, że wykpi się jakąś bajką, a potem przypomni czyją własnością jesteście i jakoś mnie tu zatrzyma...
– Więc jest tylko jedno rozwiązanie.
– Jakie? – Arai nie do końca rozumiał słowa pozostałej dwójki. Jedyne co pojął, to fakt, że olbrzym może być w niebezpieczeństwie.
– Ardo już zaczął zbierać zapasy. Gdy odprowadzi was do baraku, ściągnie obrożę Araia i zostawi wam klucze do klatek. Straż dziś zmienia się przed północą, w tym czasie razem z bratem będziemy na patrolu w zachodniej części obozu. Gdy tylko usłyszymy, alarm wyruszymy na zachód, w stronę puszczy, tam się spotkamy.
– Więc...
– Tak Arai. Jeśli szczęście nam dopisze, to jeszcze dziś będziemy wolni.
– Ale dlaczego teraz?
– Azarh wyjaśni ci to wieczorem. Teraz zajmijmy się treningiem, nie możemy wzbudzać żadnych podejrzeń.

Arai niepewnie zerkał na wszystkich niewolników nieznajdujących się w klatkach. Ardo dopiero co zmienił jego obrożę na zwykłą, więc bał się trochę, że ktoś mógł to zauważyć i cały plan runie. Azarh również nie był całkowicie spokojny. Gdy tylko olbrzym odszedł usiadł obok swego towarzysza, zaczął nerwowo przeczesywać palcami skórę.
– Boisz się?
– Myślę... co się ze mną stanie, jeśli nie uda się nam... lub nim...
W jego głosie było słychać, że to nie o siebie się tak naprawdę martwi.
– Lepiej nie poruszajmy niektórych tematów. Miałeś mi coś opowiedzieć.
Wilk skinął głową, po czym oparł ją na ramieniu rozmówcy.
– Jak zapewne już wiesz, Daro jest starszym bratem Ardo. Od śmierci ich rodziców to on zajmuje się wszystkim. Podobno kiedyś walczył nawet na arenie podając się za zwierzęco-kształtnego, aby być w stanie jakoś utrzymać siebie i brata. Gdy prawda wyszła na jaw, musiał zrezygnować, zaś Kaila postanowił to wykorzystać i zaproponował mu pracę. Daro nie zgodził się. Niestety, los nie był dla nich łaskawy: w trakcie jednej z podróży Ardo zachorował. Cerseta to ludzka choroba, dotyka zwykle tych, których odporność jest osłabiona. To schorzenie jest nieuleczalne...
– Ale...
– Ardo żyje, bo Kaila sprowadza dla niego niezwykle drogi lek z centralnego lądu... w zamian za umiejętności Daro. Bez tego leku Ardo ma przed sobą dwa miesiące życia, góra.
Arai nie odpowiedział nic. Później rozmawiali jeszcze półgłosem, lecz przez większość czasu po prostu milczeli wsłuchani w ciszę, którą co jakiś czas przerywały kroki strażników. W końcu Azarh powstał. Podszedł do głównej bramy i wciągnął głęboko powietrze, po czym wyjrzał przez niewielką szparę i skinieniem głowy dał znać swemu towarzyszowi. Arai nie czekał ani sekundy dłużej. Zaczął po kolei otwierać klatki i budzić dzikich lokatorów baraku. Bestie początkowo spoglądały na niego nieufnie, ale gdy zauważały wyjście i niepewność mieszającą się ze strachem w oczach oswojonych rezydentów, opuszczali swe więzienia. Gdy ostatnia z klatek, w której znajdowała się olbrzymia czarna kotka, została otwarta, Arai przemienił się w wilka i skoczył do swego towarzysza przy bramie. Azarh bardzo szybko poszedł w jego ślady i już wkrótce dwa wilki przemierzały obozowisko, starając ukryć się w cieniu przed swymi oprawcami. Nim dobiegli do granicy, w jego centralnej części wszczęto alarm. Ucieczka została zauważona, lecz dzięki bestiom próbującym opuścić obóz, mieli jeszcze czas, aby się wydostać. Przyśpieszyli mając nadzieję opuścić to przeklęte miejsce jak najszybszej. Azarh warknął, wyczuwając zbliżające się niebezpieczeństwo. Chwilę później młodszy wilk wyskoczył w przód i znalazł się w sieci, którą strażnicy mieli nadzieję zarzucić na oba wilki. Arai momentalnie został otoczony. Nie miał szans z siedmioma wartownikami, a Azarh w swej obecnej sytuacji nie był wstanie sam się wydostać. Starszy wilk nie miał jednak zamiaru się poddać. Tiani skoczył w kierunku pierwszego ze strażników, podświadomie czekając na atak od tyłu, nic takiego jednak się nie stało. Wilk doskoczył do drugiego przeciwnika i kontem oka zauważył ciemny kształt, który go uratował. Olbrzymi kot był cały ochlapany krwią i atakował już czwartego człowieka. Wilk nie wiedział, jak zareaguje zwierzęco-kształtna bestia, więc odskoczył w tył i przybrał ludzką formę pomagając Azarhowi wydostać się z sieci. Czarne stworzenie nie było jednak nimi zainteresowane, uniosło swój pysk i zaczęło wypatrywać swej kolejnej ofiary, zaś Tiani nie mieli zamiaru jej przerywać. Arai szybko wrócił do swej postaci i zaczął biec w stronę puszczy,  która graniczyła z obozem.

Gdy dotarli na miejsce zauważyli olbrzymi kontur kulący się pod drzewem i poczuli krew. Azarh od razu przybrał ludzką postać i podbiegł do mężczyzny.
– Ardo, gdzie...
Olbrzym podniósł się z ziemi i spojrzał smutno na młodzieńca. – Gdy rozległ się alarm, Kaila zrozumiał co się stało. Kazał wartownikom nas znaleźć. Daro kazał mi biec, a sam zajął się odwróceniem ich uwagi.
Azarh skinął głową i spojrzał w kierunku szarego wilka. – Zabierz go stąd, znajdę Daro i was wytropimy.
Po tych słowach zwierzęco-kształtny niemal od razu rzucił się w kierunku obozu. Arai w swej wilczej formie spojrzał na stojącego przed nim olbrzyma, nie wiedząc co robić. Wielkolud widząc tą rozterkę uśmiechnął się pogodnie do stojącej przed nim istoty.
– Daro potrzebuje Azarha, a Azarh Daro. Razem sobie poradzą – powiedział, odwracając się w kierunku drzewa i podnosząc spod niego plecak. Nie czekając na reakcję wilka, zaczął biec w głąb puszczy, oddalając się od obozu. Arai jeszcze chwilę się wahał, lecz szybko wyruszył jego tropem. Przez całą noc nie spoczęli nawet na chwilę. Wilk był zaskoczony wytrzymałością człowieka, lecz wciąż czuł krew i coraz cięższy oddech swego towarzysza. Tuż przed świtem Ardo zaczął zwalniać. Wilk nie chcąc go zgubić, zatrzymał się na niewielkiej polance. Gdy olbrzym dotarł na miejsce, oparł się o pień drzewa i spojrzał przepraszająco na swego towarzysza.
– Możesz... możesz wracać do domu Arai... ja... ja zaczekam tu na nich...
Jego głos był urywany. Mężczyzna tracił siły, powoli usiadł zrzucając z pleców pakunek i kładąc go ostrożnie na ziemi. – Idź.... jak... jak Daro wróci... wytropimy.... znajdziemy.
Tiani nie miał jednak ochoty odchodzić, nie pozostawiając olbrzyma za sobą. Podszedł do mężczyzny i zaczął ciągnąć go za rękaw koszuli, aby tylko wstał... aby tylko nie zasypiał.
– NIE! – Ardo wykrzyknął swym potężnym głosem w kierunku wilka i uniósł rękę, szarpiąc ją i próbując się wydostać. – Zostaw... proszę...
Wilk odsunął się spoglądając swymi bystrymi oczami na mężczyznę.
– Nie rozumiesz? To i tak nie ma sensu... gdyby nie ja... Daro nigdy...
Zwierzęco-kształtny rozumiał. Rozumiał też postępowanie Daro i nie miał mu już za złe tego, co się stało. Niechętnie wycofał się, cały czas patrząc na wiecznie wesołego olbrzyma, jak na kogoś zupełnie innego. Ostatni raz spojrzał w te ciepłe brązowe oczy i odwrócił się pozostawiając go samemu sobie.

Widok znajomych terenów pokrzepił serce wilka. Od trzech dni był w drodze. Nie widział swej watahy od prawie czterech tygodni. W jego sercu gościł strach i niepewność, mieszając się ze szczęściem i przyjemnym poczuciem wolności. Zwolnił, i uważnie obserwując teren, kierował się do swego domu.  W pewnym momencie na jednym ze wzgórz zauważył dobrze znanego mu wilka. Zwierzę było ciemnoszare i spoglądało na niego jasnobłękitnymi oczami. Wilk zawył a Arai odpowiedział tym samym. Był w domu...

... a mimo to czuł, że pozostawił za sobą część swego stada. Każdego dnia, gdy tylko wypełnił swe obowiązki, wędrował na tereny graniczące z ich ziemią i czekał. Czuwał, siedząc pod jednym z drzew w swej ludzkiej postaci, a w chłodniejsze dni owijał się szczelnie luźną szarą koszulą, zaś gdy było niezwykle ciepło, układał ją pod głową i czekał, uważnie obserwując horyzont. To tam znalazł go jego przyjaciel, błękitnooki wilk Taka. Przysiadł w swej wilczej formie u boku mężczyzny i szturchnął go nosem, ten zaś spojrzał na niego i jakby otrzeźwiał.
– Lien...
Wilk skinął głową i zaczął kierować się w stronę domu, zaś złotooki Arai przegonił go chwilę później.
– Lien! – krzyknął wchodząc do pieczary.
W głębi nory na posłaniu ze skór leżała wilczyca, a z nią trzy młode szczenięta. Arai uśmiechnął się i podszedł bliżej, przybierając swą ludzką postać. Taka dotarł do pieczary chwilę później, przemienił się i stanął tuż obok ze szczerym uśmiechem na twarzy.
– Więc spełniło się, Arai. Jesteś teraz ojcem i prawowitym alfą w stadzie.
– Tak... żałuję, że Nesto nie ma tu z nami. Cieszyłby się z wnuków.
Taka skinął głową i podszedł bliżej leżącej na posłaniu wilczycy. – Dwóch chłopców i dziewczynka. Jak ich nazwiesz?
Arai pogładził delikatnie jedno ze szczeniąt i uśmiechnął się delikatnie.
– Azarh, Nesto i Nilai.
Błękitnooki skinął tylko głową. Słyszał już o tym, co stało się w ludzkim obozie i choć cieszył się z powrotu Arai, to w duchu dziękował opatrzności, że jego przyjaciel nie sprowadził człowieka na ich teren.
– Lien musi dużo odpoczywać... pewnie zgłodniała...
– Jeśli pozwolisz, możemy razem za....
– ARAI!!! – dalsze słowa Taka zniknęły w krzyku młodego wilka. – LUDZIE! Zbliżają się do obozowiska...
Arai słysząc te słowa przybrał swą wilczą formę i wyskoczył z pieczary kierując się w stronę, z której wyczuł zapach młodego wilka. Jego serce zabiło mocniej. Czyżby po miesiącu bezowocnego oczekiwania, jego cierpliwość została wynagrodzona?


sobota, 29 marca 2014

Udało się - jest rozdział !

Wybaczcie że dopiero dziś - ale miałam problem z betą. Teraz na szczęście wróciła do mnie moja niezastąpiona edytorka i rozdział został poprawiony w ciągu jednego dnia (Karo - wiesz że cię uwielbiam? Jak nie to już wiesz.)

Co do dodatku właśnie nad nim pracuję, ale do piątku powinien znaleźć się w edycji więc pewnie pojawi się za tydzień.

Jeszcze raz przypominam, że informuje was po raz ostatni o notce (przynajmniej na razie), w zamian postaram się orientacyjnie dawać wam znać na blogu kiedy następny raz warto czatować na kolejne opowiadania.

A teraz zapraszam was na kolejną część historii.

Krwawe Słońce - II - Wilczy Skowyt

czwartek, 20 marca 2014

Przepraszam

Witajcie kochani - tęskniliście?

Mam nadzieję, że choć trochę tak. Dziś niestety nie mam dla was kolejnego rozdziału, a jedynie wiadomość.

A mianowicie rozdział pojawi się wkrótce (potrzebuję maksymalnie 4 godzin sam na sam z komputerem aby go skończyć) - prawdopodobnie w następnym tygodniu, a tuż po nim niewielki dodatek na przeprosiny - ale to na razie tajemnica.

Dodatkowo następny rozdział będzie ostatnim o którym będę was bezpośrednio informować - osoby które chcą dostawać powiadomienia - zapraszam do skorzystania z możliwości obserwacji bloga/powiadomienia mailowego tego oto Bloga.


środa, 8 stycznia 2014

Nowy rok - Początek nowej historii


Witam wszystkich i na początek oczywiście przepraszam. Wiem że rozdział miał być dodany z końcem grudnia ale nie wyrobiłam się ze sprawdzaniem - dziś ostateczna wersja wisi na właściwym miejscu i czeka na wasze zainteresowanie.

Dla tych którzy zaś trafili w te miejsce przez przypadek kilka informacji.

Dzieci Shar jest blogiem czysto informacyjnym - znajdą się na nim odnośniki do moich historii rozgrywających się w fantastycznej krainie Shar. Jak na razie mam w planach trzy dość długie historie bezpośrednio ze sobą powiązane, oraz kilka krótszych, będących bardziej ciekawostką i uzupełnieniem.

Jeśli chodzi o nowe rozdziały, to postaram się aby średnio raz w miesiącu było co poczytać. 

Na razie chyba tyle, po więcej informacji zapraszam za miesiąc, a zainteresowanych poznaniem całej historii polecam zapoznanie się bliżej z poniższym linkiem.



Krwawe Słońce - Rozdział I Krew Przodków